piątek, grudnia 10, 2010



Dawno dawno temu ostatni raz tu pisałam.... w między czasie tyyyle się zmieniło:))))
Ale od początku.
Pierwsza sprawa:
-jestem szczęśliwą żoną Miodkowskiego, który jest cudownym człowiekiem
Druga sprawa:
-niedługo zacznę swoją nową rolę życiową - zostanę mamą:)))
Jesteśmy mega szczęśliwi!!! Ukochany wyczekany Leoś ma pojawić się w lutym na tym świecie. Więc jestem brzuchaczem:))) Młody kopie, pląsa i cuda wianki wyczynia w moim brzuszku. Kocham tego nicponia najbardziej na świecie, choć jeszcze go nie ma.

W tym całym szaleństwie są i smutne chwile. 9 listopada trafiłam do szpitala z silną zakrzepicą żył głębokich:( strachu najedliśmy się bardzo bardzo. Tyle to chyba jeszcze nigdy się nie wypłakała i nie nastresowałam. Jak człowiek naczyta się więcej o tej chorobie to można się załamać. Tym bardziej, że nie wykryta na czas i nie leczona kończy się urwaniem zakrzepu, zawałem płucnym i śmiercią:/ Lekarze sami stwierdzili, że tak zaawansowanej choroby dawno nie widzieli. Więc leżę już 31 dzień w szpitalu i dostaję zastrzyki w brzuch. Leżę bo mam całkowity zakaz wstawania z łóżka i chodzenia, żeby zakrzepy mi się nie urwały podczas ruchu.

Dziękuję mojemu kochanemu mężowi za opiekę i pomoc. Nie ma nic bardziej przyjemnego jak dotyk jego dłoni na moich plecach i masaż obolałej skóry od leżenia. Uwielbiam jak masuje mi głowę podczas mycia. Jak siedzi przy moim łóżku i razem planujemy czego to my nie zrobimy jak już wrócę.
Tęsknię za domostwem strasznie, za spacerami, za morzem. W ramach zabicia czasu i z potrzeby serca kupuję ubranka i mebelki dla Leosia przez internet :]
Modkowski tylko paczki odbiera i przynosi mi je pokazać:))))))

Tak czy siak bardzo powoli stan mojego zdrowia się poprawia. Trwa to niemiłosiernie długo i mam momentami chwile zwątpienia. Jednak wiem, że jest to jedyna opcja, żebym zdrowa wróciła kiedyś do domku. W prognozach cały grudzień dalej tu leżę.

Dziękuję wszystkim, którzy cały czas modlą się za moje zdrowie. Za odwiedziny i opiekę. Za wsparcie i ploty:))) Duży buziak dla Asi - mojej ciążówkowej współleżącej w pokoju, dzięki której to leżenie jest milsze. Najśmieszniejsze jest to, że mamy identyczny termin porodu:)))) Smiejemy się, że zeswatamy nasze dzieci i będziemy teściowymi;P


hihihih tak czy siak jestem dobrej myśli, że wszystko się dobrze rozwiąże, a Leoś urodzi się zdrowy i silny.