wtorek, czerwca 26, 2007

pakowanie pomiędzy kolejnymi odcinkami... wszędzie ciuchy i tona gratów porozwalanych - raptem 6 dni a ja pół dobytku zabieram ze sobą - typowe dla mnie... pierwsza selekcja zrobiona jeszcze ze 2 takie i może nie zabiorę ze soba 5 milionów bagaży...

pobudka 5,30, mycie i śmiganie z kozicą na pociąg.. chociażby z tego względu, że rower zabieram powinnam mocno ograniczyć dobytek... sam waży ze sto kilo, cholera jeszcze chcę 3 aparaty zabrać... nie popuszczę, padnę z przedźwigania ale zabiorę co mi będzie potrzebne:]

jutro na horyzoncie olas w sosie własnym... nie tęsknię mocno... tylko tak troszkę:P

buziole
ahoj

Z Olą i Aśką zachowujemy się jak nastolatki wzdychajace do swego idola....
zakładamy trzy-osobowy fanklub Millera i nikogo do niego nie dodajemy:P

niech żyje zabójczo przystojny Miller - jest tylko nasz...

hła hła hła.....
o my poczwary....

dawno się tak nie uśmiałam....

niedziela, czerwca 24, 2007


Szaleństwo.... sezon pierwszy skończony, dziś kolejna dawka odcinków - przez to nabawię się wrzodów żołądka, bez kitu takie tam akcje że emocje sięgają zenitu...

poza tym czas spędzam z asią bublując ile nam sił starczy, z nią to zawsze śmiejemy się bez ograniczeń... dziś cyknęła mi spontaniczne zdjęcie - poczwara mała - przepalone i mina jakaś taka, ale fajnie - dawno nikt mi nie robił zdjęć....:P

czwartek, czerwca 21, 2007

Jazda na rowerze i pływanie to dwa sposoby na totalne odreagowanie i zrobienie porządku w głowie. Zawsze uważałam, że osoby, które mają problemy z sobą powinny wymęczyć się fizycznie. To pomaga naprawdę dojść z sobą do ładu i składu.

Więc u mnie ponowne rozmyślania ranną dawką w drodze do pracy i kolejne chcenie. Potrzebuję też wykonania. Z planów rozpisanych na każy dzień realizuję ledwo połowę. Lenistwo i wygoda wygrywają. Wczoraj poudawałam, że sprzatnęłam mieszkanie. Zajęłam się praniem, złożyłam ciuchy do prasowania i zgarnęłam wszystkie porozwalane ciuchy i naczynia. Zlew przygotowany do zmywania, naczynia namoczone, a ręce zamiast zmywać obżerają się czereśniami i arbuzami. Po czereśniach mam jazdy - ale nie potrafię z nich zrezygnować. Więc naczynia dalej moczą się w zlewie, a kurz nie wytarty i podłogi nie umyte.

Lada moment czas wakacjowania zacząć, a ja mocno zbublowana.
Z książownikiem kłótnia o priorytety. Mamy inne - ciężki orzech do zgryzienia. Wszystko się okaże pod koniec miesiąca.

Wczoraj miałam nocny maraton - obejrzałam 7 odcinków "Skazanego na śmierć"... ale wciąga.... ten koleś jest przystojny - moja koleżanka z pracy miała rację - a jak na szanownym pudelku jedna panna napisała : "mogłabym dla niego zabić" :] heheh ludzie mają sieczkę w głowie nie ma co... nom dziś kolejny maraton - mam jeszcze dziesiątki odcinków do obejrzenia... zmykam popracować:]

poniedziałek, czerwca 18, 2007


czytam o syrenich głosach/uwodzeniu/wabieniu,
o pułapkach/męskich pragnieniach/wyobrażeniach

robię przerwę na hand-madeowanie kolczykowe i zachcianki truskawkowe...
Postanowiłam - koniec z obijaniem się i stagnacją. Niby mam teraz więcej czasu, a jak miałam go mniej to bardziej potrafiłam się zorganizować.
Więc czas zakasać rękawy i zabrać się do pracy.
Tworzenie, szycie, majstrowanie...
Są nowe pomysły, więc od dziś zaczynam...
Zaczynam kompletować wsio do pentaconowej sesji: CANDY SHOP

Będzie słodko i kolorowo:]

czwartek, czerwca 14, 2007




Noc nie przespana - gardło nawala mnie niesamowicie... ból paskudny - jakby ktoś igły mi wbijał przy każdym przełykaniu śliny i nochal pełny glutów... bleee a ja jeszcze wczoraj na basenie byłam - już tak mam - jak idę na basen to nie ma, że boli - bite 50 min pływam jak terminator - wtedy się na maxa odstesowuję, robię plany w głowie i ogarniam nieład myśli...

doszła słoneczna torbałka- idelana na weekendowe wyprawy - super pakowna - wraz z mirellą von chrupek twórczynią bunny terminatora (jakby ktos jeszcze nie wiedział:P) http://www.amomirella.com/ (nie ma to jak reklama) kupiłyśmy takie same - hehehe śmiesznie!!

jestem leniwa, mam tyle pomysłów do tworzenia i wiele możliwość i lenia że hej!!! ludzie sami proszę, żebym coś zrobiła i gdyby nie oni to pewnie stałabym dalej w miejscu i dłubała w nosie... prezentuję kolczyki dla żony mojego szefa:] - długośc 7 cm bez zawieszek...

wczoraj namietnie z olasem omawialiśmy kwestię wspólnego psa przez telefon - szanse są spore, że biszkoptowa kulka pojawi się u mnie we wrześniu - nawet jestem w stanie zrezygnować z planowanego wyjazdu wpsólnego na rzecz psa i wszystkich bajerów z tym związanych...

nom zbieram się do lekarza - kurde nie wiem co mi powie i czym zechce mnie faszerować - nie chcę antybiotyków:/ dzisiejsza nocna wyprawa na pogrzeb (az pod Szczecin) stoi pod znakiem zapytania - strasznie sie boję, że będzie okropny lamet i wiele łez ponownie się poleje... na samą myśl słabiasto...


ehhh pewne rzyczy sa nieuniknione i trzeba je po prostu przeżyć...

środa, czerwca 13, 2007



ohhhh normalnie choruję z chęci posiadania GOLDEN RETRIEVERA....


domagam się psaaaaaa..... ten jest wyjątkowow cudniasty!!!!!! łapidruch mały - nazwałabym go: Biszkopt albo Naleśnik albo Ogryzek...
sasasa

wtorek, czerwca 12, 2007


nie jest łatwo, ale się nie poddaję.... są rzeczy na świecie przecież proste, piękne, kolorowe... ludzie mądrzy i dobrzy, z ogromnym sercem i szczerym uśmiechem - trzeba doceniać ulotne chwile....


staram się iść do przodu... ciesze się ze słońca, gdy leżę plackiem na leżaku - 2 h dziennie taki jest mój ostatni rytuał:] cieszę się że mam taką kopnięta siostrę poczwarę, że mogę codziennie na mojej kozie śmigać... i takie tam pierdoły...


trochę nie wiem co dalej, w którym kierunku dalej pokierować swoje życie - taki misz masz w głowie... no nic, na razie serwuję kolejny raz Martę -tym razem w kolorze:]




niedziela, czerwca 10, 2007

brak słów.... z bezsilności....

:((((((((((((((((((((

cholera!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

mam dość tego świata brudnego wypaczonego, dość tego dziadostwa i zła... słyszycie dość wszystkiego!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

pieprzę cię świecie - !!!!!!!!!!!!!!

dziś mega groszkowo... i morsko - to przedsmak trójmiejskich wojaży... za 18 dni zobaczę się z ciastkiem....


poza tym łepetyna mi nawala - to przez burzę i inne okrucieństwa pogodowo-ciśnieniowe...
nie chce mi się sprzątać, a mieszkanie aż prosi się o solidne szorowańsko:/
eeee jadę z Pauliną na lody - pierdzielnik mieszkaniowy poczeka:]

piątek, czerwca 08, 2007







Dzień mega upalny, a my z cud-piegową Martą bardzo pracowicie spędziłyśmy popołudnie - teraz czas na łóżkowe zajadanie się truskawkami.... dzięki Słońce:*






poniedziałek, czerwca 04, 2007

ohohhh w piątek sesja z najpiękniejszym blond dziewczęciem z mega wypaśnymi piegami jakie widziałam... rozkosz dla oka... a dziś w tle Télépopmusik - cudo dla ucha


niedziela, czerwca 03, 2007
















dziś... różowe paznokcie/koronkowe kolczyki/granatowe butki noskowe/babydollowe klimaty/lody milki/polaroidowe igraszki/loty wakacjowe/olasowe przytulanki i na dziś starczy emocji... czas na lulanki:]

jutro fotowo

piątek, czerwca 01, 2007

Mój najkochańszy okrutnix zrobił mi niespodziewajkę i gdy ja w najlepsze obijałam się w mieszkaniu jak ostatni lump ON wszedł jak gdyby nigdy nic z wielkim bukietem kwiatosów....:)))))))))))))))))))))))))))))))))))))))


A miał w niedziele przyjechać..... KOCHAM GO - MEGO NAJLEPSIEJSZEGO CHŁOPCA JAK NIE WIEM CO!!!!!!!!!!!!!
z okazji dnia dziecka życzę sobie i wszystkim dzieciakom
słodkiego lenistwa, kolorowej beztroski i szalonej swobody... :)))

z tegoż też dnia upiekłam cudnościowe ciacho z truskawkami i jak przystało na ten wyjątkowy dzień zjadłam sporawą część na śniadanie, zjem też i na obiad i na kolację, a potem brzuchy łakomczuchy będą mnie bolały.... oł jes.... hihihi

wracając do familijady - mimo, że od ponad dwóch lat mieszkam sama zależności problemowo-rodzinne wytracają mnie z równowagi... wczorajszy wieczór był przeokrutny... normalnie gorąca infolinia - każdy ktoś chciał i wszystko na "wczoraj".... ze złości się pobeczałam i wyłączyłam telefon z gniazdka... bez sensu.... potem 1,5 h zasypiałam bo za dużo złości i myśli kłębiło się w mej głowie.... oki basta napisałam, przeszło i juz nie wracam do tego....

a teraz coś miłego - mój okrutnik najkochańszy przyjeżdża w niedzielę do mnie na dwa dni, fakt nie widzieliśmy się 1,5 tyg i wytęskniłam się solidnie....

niach niachy