środa, lutego 28, 2007

Błahahahhahahhaha
wiedziałam, czułam to na wylot
to by było za piękne aby było prawdziwe... musiało się coś jeszcze zepsuć
ostatniego dnia lutego...
przeciez cały miesiac to były jakieś katastrofy sprzętowe

discman/komputer/aparat nikonowy/rower
i teraz śruba w thermomixie
niby nierealne a jednak
błahahahha
mam niecałą godzinkę do końca miesiąca
ale jaja by były jakby coś jeszcze mi padło
ironia losu... :/
pomimo wszystkich kiepskich chwil
ktoś na górze tak mnie zaprogramował, że jestem ogromną optymistką i chcąc nie chcąc zawsze doszukuję się nawet w malutkich rzeczach pozytywów

tym oto sposobem dziś wiele osób mnie miło zaskoczyło...
z różnych źródeł dostałam miłe info o czekoladowych kafejkach i nawet zaproszenie na kozi lans w łodzi...
więc planuję/planuję/analizuję

pomimo, że nikonowy serwis zedrze ze mnie ostatni grosz to cieszę się na myśl o kolejnych sesjach foto:]
modelki o niebanalnej urodzie czekają zwarte i gotowe...

Domagam się wiosny:D
a dziś pizzowanie z ciastkiem i chomolem
i wielkie brzuchy łakomczuchy
trochę radości musi być
załamana mocno... czuje się jakby ktoś mocno mnie poobijał...
najgorsze jest stracenie zaufania/autorytetu
i to mydlenie oczu, że wszystko jest oki
przykro... boli...
ja płakałam bezsilna... olas w ciszy tulił
dzięki słońce, że jesteś

jestem w mega kropce
każda decyzja nie będzie rozwiązaniem
dlaczego mam bawić się w dorosłą osobę???
dlaczego jestem częścią gierek "dorosłych" i odbijania piłeczki???
dlaczego nie dacie mi świetego spokoju???

rzygam wami...
waszym zakłamaniem

poniedziałek, lutego 26, 2007

pobutka/szklanka wody z cytryną/zimny prysznic/balsam migdałowy/ciuchy/musli z mlekiem gryczanym/witaminka A+E/mycie zębów/makijaż/buty/płaszcz/pędem do wukadki/podróż/poczta/praca/herbata...

niedziela, lutego 25, 2007

dupyyy największe
wiosenne panienki:]

polaroidowe czekoladowanie - te jasne prześwity to po glizdach, które zaległy się w aparacie:p


kizie mizie...



Durnoty piątkowe zaległe motto-cafowe...




i urodzinowo panny bibelotki (lub bieblonki kto woli)




irytacja przeszła w inny stan
przykro strasznie mi przykro
aż boli w środku
nie lubię tego stanu


nie cierpię Hard Rock Cafe
pracocholizm permanentny
mojego olasa mnie wykańcza
coś we mnie wygasa
i wygaśnie jeśli tak dalej będzie
brak czasu, a ja na rzęsach stoję

bunt... w głowie mej...
poirytowana okrutnie
głupotą "dorosłych"
ich brudnym życiem
ich śmieciami

nie wywlekajcie je w świat dziecka
oddajcie mu dzieciństwo podłe gady:/

i ci studenci - dziś nie cierpię mojej pracy
brzuch boli
z nerwów

chcę mieszkać z moim ciastkiem
on naciska ja stoję w miejscu - chyba się jednak w końcu zdecyduję...

piątek, lutego 23, 2007

troszkę top shopowych mniamniuśności




wymarzyły mi się szpilki na wiosnę - w soczystych kolorach
cudne mają w pull and bear
oh oh
Olas stwierdził, że ładnie w nich wyglądam...
tak!! chyba kupię sobie jakieś na olki ślub... niezły pretekst;P
I trzeba będzie pomyśleć o kreacji... widziałam genialną kieckę w zarze
moja misja na kwiecień - ślubna pani fotograf:]

środa, lutego 21, 2007

życie toczy się dalej i nie chcę psuć sobie humoru pewnymi rzeczami...
ten etap zamknęłam za sobą...

a teraz z innej beczki...
miesiąc styczeń i luty stawiam pod znakiem małych katastrof...
nadal bez aparatu... leżakuje w serwisie - dlatego tu tak bez wyrazu i koloru... ale jeszcze troszkę i pojawią się zdjęcia... kolejna rzecz - mój komputer zbuntował się do tego stopnia, że trzeba było w nim na nowo instalować windowsa i miliony innych programów... więc cały tydzień z głowy...
dalej - rowerowa kozica też na przeglądzie... lada dzień wyjedzie piękna i jak nowa...
to by było na tyle z małych katastrof, ale trochę kosztujących - niestety..:(
ale nie ma to tamto...

Już szykują się kolejne miłe rzeczy... najważniejsza
Jest mnie o 8 kg mniej:))))) co oznacza, że zostało mi jeszce 5 do końca diety...
jednym słowem jestem z siebie dumna...
Polubiłam jedzonko mega zdrowe/proste i pełnowartościowe
basen 3 razy w tygodniu i tak do końca marca...
a potem mega szaleństwo zakupowe o zdecydowanie mniejszym rozmiarze...
piątek - spotkanie z Mają i Kamilką
sobota - obiadowanie z Olą i stolicowe leniuchowanie
w tym buszowanie w sklepie z cud miód dodatkami w FLO (Majunia słońce :*)
określono mnie mianem lanserki i każda rzecz której się podejmę ma na celu autoprezentację...
dalej - wg pewnej "życzliwej" osoby cierpię na projekcję...

w takim razie skoro już przypisano mi pewne cechy będę pięknie kontynuowała te niecne czyny ku zapewne rozpaczy owej osoby...

pewnie uzna, że to co piszę to oczywiście c.d. autoprezentacji czy łotewer
i każda tutaj informacja będzie miała na celu przyniesieniu mi chluby...
ehhh co za ciasne myślenie...
tak jestem złośliwa/tak zrobiłaś mi ogromną przykrość/ i nie mam zamiaru udawać że mnie to nie uderzyło...

a teraz napiszę jak zawsze to co chcę a ty interpertuj sobie wg swojego widziemisię

poniedziałek, lutego 19, 2007

od marca rusza wyborny czekoladowy projekt:D
jestem przebiegła...

zapraszam....

http://czekoladowo.blogspot.com/

czwartek, lutego 15, 2007

bez aparatury nikonowej ponad miesiąc... co za mordęga... a ja mam fazę na focenie i dupa najbladsza z bladych...:/

żeby mieć dobre samopoczucie nadrabiam robieniem pysznych wege-posiłków... dziś wypatrzyłam promocję na awokado po złotówku...ohh!!
takie nic a gęba uśmiechnięta...

dobra nie bredzę... idę popakować paczki dla allegrowiczów...

środa, lutego 14, 2007

co za szaleństwooooo!!!!!!!!!:]

wieszanie/praca/sznureczki/spinacze/ręka/stołek/noga/foto/naleśniki mniamniuśne/sok ze świeżo wyciskanych pomarańczy/składowisko zdjęć w różnych konfiguracjach:]
prawie 4 godziny w doborowym towarzystwie:
mateo/pani ciasteczkowa/filip filippo/pani bieblonka/michał
wszystkim wielkie dzięki
dzięki nim od wczoraj fotowa wystawa ciasteczek w_rulonie
"LOVE TOYS - LOVE DETAILS"
w Motto Cafe wisi
http://love-toys.blogspot.com/

ohh ohhh zapraszam
szaleństwooo!!!

wtorek, lutego 13, 2007


pazerność, zachłanność... typowe cechy ludzkie....
u mnie w miejszym wydaniu... :] dokładnie przedstawiła to panna ~psychodelic (http://psychodelic.digart.pl/)
Pozdrawiam.... :D
popijam sok porzeczkowy, przewalam papierzyska
dziś z pannami bibelotką i ciasteczkową działamy w motto cafe...
coś czuję, że będzie to długa i skomplikowana walka pozbawiona gwoździ - bez gwoździ ciężko wieszać zdjęcia....
ale od zatań specjalnych będzie mateo:]
niach niachy
a ja zamówię sok z wyciskanych owoców i po udanej walce usiądę zadowolona i po bubluję w obłokach
potem przedwalentynkowe mizianie z olasem...
kalosze kwiatkowe na nogach bo breja śnieżna...
i tęskno mi za zdjęciamiiiiii...
dziś holga rusza ze mną:]
niech nie zarasta kurzem...

niedziela, lutego 11, 2007


wyborny pan rybka w wykonaniu Maćka Blaźniaka http://lowekrowe.digart.pl/ (dziękuje łaskawco:p), oryginalnie to tapetka zrobiona dla projektu IllustrateYourself.com żeby nie było....
zacieram ręce bo wszystko idzie po mojemu... :]
i jestem konsekwentna - no może nie w każdej dziedzinie życia... (nie jestem ideałem) ale jak chcę to potrafię... więc dzielnie dietuję się dalej... i odkrywam uroki wszystkiego co z tym związane...

niedługo będę musiała wymienić garderobę na mniejsze rozmiary...
pocieszajace i nie - bo kasy brak -i tak już mocno nadużywam karty kredytowej - moja największa niekonsekwencja... ehhhh:[

ale za to serwuję sobie
zdrowe żarełko... musli wszelkiego garunku... mlesio sojowe gryczane - najwyborniejsze... thermomixowe pyszności i takie tam... hihihi

a olas ciężko barmani w hard rocku i czasu jak na lekarstwo
ale jak juz się spotkamy to cud miód i karmelkowe mizianie...
mój cudny fryfelek... :D
wczoraj w czółościach nazwał mnie swoją pestkownicą
cały czas zaskakuje mnie nowymi określeniami na mnie...

a we wtorek mottowo-cafowe wieszanie wystawy foto ciasteczek w_rulonie

czwartek, lutego 08, 2007








Było złoto-tarasowo, było body-shopowo, było miło-ładnie szczególnie dla oka... karta kredytowa dla mego bezpieczeństwa pozostawiona w domostwie, aby nie kusić:]
najmocniej to cieszą mnie mark&spencerowe pyszności, które uwielbiam - dział z jedzonkiem mile widziany...

jeszcze troszkę i podjadę po jakieś produkty mniamniuśne do moich wybornych dań...
a teraz marzy mi się toster z grzankami w kwiatki i inne przyborniki kompletowe prosto z Indygo Studio




wtorek, lutego 06, 2007

Mam katar jednodziurkowy...
i znowu zabieram się za naukę - wiedza zawsze mile widziana:]
więc dobrałam się do historii sztuki i wałkuję rzeźbę, malarsto, kulturę, style... itd itp. fajne i ciekawe:]

skończyłam całą serię "Gotowych na wszystko"
czekam teraz na kolejne epizody, ale zanim trafią do Polski to ruski rok minie:/

a na dobranoc czytam książki kucharskie... oh oh

dziś los basenos i moczenie dupska

a jutro Złote Tarasy...
i podziwianie mego ciastka w pracy
Hard Rock Cafe - będzie barmanił :]
oh oh

niedziela, lutego 04, 2007



znowu zleniwiony dzień...

przeglądam książki kucharskie w poszukowaniu natchnienia...

zdecydowałam: co tydzień robię smaczne mniamniuśności...

zaczynam od książki TARTELETKI I TARTY

w kolejce czekają kolejne wyborne łakocie wszelakiej maści i smaków

zapowiadają się smakowite weekendy:]

sobota, lutego 03, 2007

zamulona jakaś...
taki łóżkowy dziś dzień!

mieszkanie czyściutkie, wszystko zrobione/gotowe... i czuję po raz pierwszy od nie wiem kiedy bezczynność, ale nie taka przyjemną, a raczej niepokojącą...
normalnie chce mi sie czegoś pouczyć... angielskiegego???, albo czegoć na egzaminy z turystyki...???
chyba zaczynam chorować:P
taki pustostan w głowie
hihihi zaraz mi przejdzie, za 20 minut ma wpaść niedźwiedź na noc...
czyli szykuje się babski wieczór
pełen plotek, dupereli, filmidła i nicości

piątek, lutego 02, 2007









szaleństwa fotowe ciasteczek w_rulonie...
co jak co, ale jak asia robi mi zdjęcia to jestem taaaka pięknaaaa....

błahahah i skromna:]

asiu dzięki było wyyybornie!!!!

czwartek, lutego 01, 2007


na wodzie na głodzie na własne życzenie
zmęczona okrutnie... z dziewczynami buszowałyśmy na basenie, potem sauna, brak oddechu, wypieki na twarzy... zmeczona pozytywnie... chcemy wprowadzić cotygodniowe "moczenie dupska":]
teraz pachnę chlorem i mam pomarszczone palce...

nie mam siły, więc biorę w dłoń najnowszą książkę ukochanego Erica-Emmanuela Schmitta - "Kiedy byłem dziełem sztuki" i w błogim lenistwie wkradam się pod kolorową pościel...

herbatka z liści mięty i błogość na całej lini...


bo pogoda nijaka - na poprawę humoru i na ulewy okrutne parasolka w kolorowe serduszka z falbanką i niebieską rączką :]
a jutro z panią ciasteczkową fotowe igraszki pentaconowe
niach niach