czwartek, września 28, 2006

przecinkowość na całej lini....
jakoś takoś z dupy....
jestem uzależniona i sama nie dam sobie rady :(

poza tym dzień pechowy
pierw mucha w oku
potem hamulce nie działają
koszyk ląduje w rowie
i ogólnie doliniasto....

1 komentarz:

zupaszczawiowa pisze...

gosja moj paszczurze aj em łif ju -ju noł/ja tez mialam dzis rowerowe turbulencje- szalenczo i ekspresyjnie spiewajac princa "kiss"wpadlam w koleiny i obdarłam łyde i reke...ale rany odkażone(spirytusem sal...cos tam)przez mego najlepsiejszego pielegniarza vel.najlepszego chłopca:D