życie toczy się dalej i nie chcę psuć sobie humoru pewnymi rzeczami...
ten etap zamknęłam za sobą...
a teraz z innej beczki...
miesiąc styczeń i luty stawiam pod znakiem małych katastrof...
nadal bez aparatu... leżakuje w serwisie - dlatego tu tak bez wyrazu i koloru... ale jeszcze troszkę i pojawią się zdjęcia... kolejna rzecz - mój komputer zbuntował się do tego stopnia, że trzeba było w nim na nowo instalować windowsa i miliony innych programów... więc cały tydzień z głowy...
dalej - rowerowa kozica też na przeglądzie... lada dzień wyjedzie piękna i jak nowa...
to by było na tyle z małych katastrof, ale trochę kosztujących - niestety..:(
ale nie ma to tamto...
Już szykują się kolejne miłe rzeczy... najważniejsza
Jest mnie o 8 kg mniej:))))) co oznacza, że zostało mi jeszce 5 do końca diety...
jednym słowem jestem z siebie dumna...
Polubiłam jedzonko mega zdrowe/proste i pełnowartościowe
basen 3 razy w tygodniu i tak do końca marca...
a potem mega szaleństwo zakupowe o zdecydowanie mniejszym rozmiarze...
piątek - spotkanie z Mają i Kamilką
sobota - obiadowanie z Olą i stolicowe leniuchowanie
w tym buszowanie w sklepie z cud miód dodatkami w FLO (Majunia słońce :*)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz